Pierre Jarawan, W Krainie Cedrów

piątek, 14 września 2018
Choć nie jestem zwolenniczką ckliwych historii to jak najbardziej uwielbiam opowieści o poszukiwaniu korzeni i rodzinnych sekretach. Urzekły mnie takie powieści jak Trzynasta Opowieść, Zapomniany Ogród, czy Siedem Sióstr naturalną więc koleją rzeczy zapragnęłam poznać historię rodziny Samira Al-Hourani.
Co więcej, uwielbiam czytać o krajach nietypowych. Wśród autorów, których dzieła dane mi było czytać przewijają się te same państwa - Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Niemcy, Polska. Co prawda część akcji tej powieści dzieje się w Niemczech, ale autor nie pożałował nam fantastycznych opisów Libanu.

Zanim zaczęłam czytać W Krainie Cedrów miałam pewne obawy, co do formy w jakiej została napisana. Po przeczytaniu informacji, że powieść jest inspirowana prawdziwymi przeżyciami rodziny autora, obawiałam się, że tak cudownie zapowiadająca się powieść okaże się żałosnym gniotem na miarę Elegii dla bidoków.

Są dwa rodzaje uczuć, które wiążą się ze słowem "pożegnanie": smutek, bo to, co zostawiamy, jest zbyt cenne i ważne, żebyśmy chcieli to chętnie opuścić. I radość, bo to, co nas czeka, jest tak atrakcyjne, że zamiast się smucić, cieszymy się. Życie jest pełne pożegnań. A odchodząc, za każdym razem czujemy coś innego. Za to powrót do domu jest tylko jeden. Dlaczego? Bo dom jest jeden. A gdzie on jest? Ludzie powiadają, że tam gdzie serce. Wraca się tylko raz do domu, bo ma się tylko jedno serce, które wybiera, gdzie ten dom będzie.
Historia opowiadana jest przez Samira, którego mamy okazję poznać już jako małego chłopca zafascynowanego opowieściami swojego ojca o nieustraszonym Abu Jusefie i jego dromaderze Amirze. Brahim był autorytetem dla syna i jego najlepszym przyjacielem, lecz gdy Samir miał osiem lat mężczyzna zaczął się dziwnie zachowywać. Wychodził na całe dnie, przesiadywał zamknięty w piwnicy, był nerwowy i często zamyślony, a później zniknął. Tak po prostu - włożył buty, płaszcz i wyszedł jak każdego innego dnia.

Odejście Brahima odbiło się na całej rodzinie Al - Hourani zupełnie tak, jakby stracili spoiwo, coś co ich łączy. Po śmierci Rany rodzeństwo nie utrzymywało ze sobą kontaktów, a Samir zamknął się w sobie wpuszczając do swojego świata tylko starego przyjaciela rodziny Hakima. Dwadzieścia lat po zniknięciu Brahima do rodzinnego miasta wraca córka Hakima - Jasmine, z którą Samir w dzieciństwie bardzo się przyjaźnił. Powrót kobiety staje się przełomowym momentem w życiu młodego mężczyzny - nie tylko w sferze uczuciowej - Jasmine bowiem namawia go na wyjazd do Libanu, gdzie ma znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania i - co najważniejsze - znaleźć siebie.

Bywają chwile, kiedy coś się przydarza i człowiek się dziwi. A potem przychodzą kolejne, które również budzą zdziwienie. Dopiero dużo później, gdy te momenty prawie odejdą w zapomnienie, nabierają nowego znaczenia, ponieważ w międzyczasie człowiek dowiedział się więcej o tej lub innej osobie. Wszystkie gesty, spojrzenia, ruchy, styl bycia, których nie można było wytłumaczyć, nagle nabierają sensu. Jak gdyby po latach został znaleziony brakujący element układanki przechowywanej przez cały ten czas na wypadek, że kiedyś uda się ją uzupełnić.

Przecudownie napisana opowieść o męskiej miłości, więzi między ojcem i synem oraz lojalności z dramatycznym tłem historycznym. Wzruszająca i poruszająca do szpiku kości, czytałam W Krainie Cedrów bardzo szybko popychana ciekawością i niesiona subtelnym słowem autora.


Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Sonia Draga.



Panna Jagiellonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz