Remigiusz Mróz - "Immunitet" / Rec.

wtorek, 9 maja 2017

Cała sprawa opowiada o sędzi Trybunału Konstytucyjnego, który został oskarżony o zabójstwo mężczyzny kilka lat wcześniej w Krakowie. Oskarżony oczywiście nie przyznaje się do winy, twierdzi, że w grodzie Kraka był tylko raz dwa lata przed zabójstwem na pogrzebie Lema. Z racji tego, że z Chyłką znają się z czasów studiów Joanna podejmuje się jego obrony. Czy uda jej się dowieść niewinności klienta? Czy znów będzie zmuszona działać na jego niekorzyść? Cała sprawa jest bardzo interesująca i wciągająca, ale to zakończenie powoduje, że jeszcze bardziej niecierpliwie będę wyczekiwać kolejnej części. Jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się więź miłosna między bohaterami.
______________
Mróz już zdążył nas przyzwyczaić, że nawet jeżeli w trakcie lektury trafimy na kilka granatów, to na samym końcu czeka na nas atomówka. No ale tym razem to sięgnął po naprawdę spory kaliber, bo to co zgotował Chyłce na kolejną część jest naprawdę mocne.
Przed zakończeniem jednak mamy całą pozostałą część książki. I jak zwykle jest dobrze, choć inaczej. Tempo akcji jest porównywalne z "Rewizją", ale też charakter prowadzonej sprawy nie wymusza pędu i naładowania wydarzeniami. Nie oznacza to, że jednak nic się nie dzieje. Po prostu inne kwestie mają tutaj większe znaczenie. 

Wiesz, jak to mówią - pytania są dla nas ciężarem, ale odpowiedzi więzieniem, do którego sami się wtrącamy.

Zaletą każdego cyklu jest fakt, że postacie mogą być modyfikowane. Tak też jest tutaj. Chyłka próbuje opanować nałóg, a do tego kombinuje jak wykręcić się z umowy z Żelaznym. Pewne jej zapisy są dla niej mocno nieprzyjemne, gdyż przymuszają ją do spotkania się z człowiekiem, którego zachowanie miało duży wpływ na to kim Joanna jest obecnie. Odnoszę też wrażenie, że prawniczka nieco złagodniała. Nadal ma cięty język, ale odnosi się do Zordona z nieco większym uznaniem. W pewnym momencie nawet zachowuje się jakby obchodził ją wynik jego egzaminu adwokackiego. Co więcej, pozwala mu poznać sprawę z jej przeszłości. Kordian też uległ pewnym zmianom - po raz pierwszy potrafi zachować się agresywnie i to nawet w pewnym stopniu w stosunku do swojej patronki. Kilkukrotnie też zastanawia się, czy stoi po dobrej stronie barykady.

- Te futueo et caballum tuum. - Nie wiem, co to znaczy. - W wolnym tłumaczeniu? Cóż, po polsku nie brzmi tak wzniośle. Pierdole ciebie i konia, na którym jeździsz.

"Cymelium Chyłki". Taki klimat lekko z książek Dana Browna, to całkiem coś nowego i przyznam szczerze, że nie każdemu może się to spodobać. Mnie się podobało bo autor zgrabnie połączył to z fabułą dzięki czemu Zordon nie stał się nowym Robertem Langdonem. 

To mój prezent dla Ciebie, choć może normalni ludzie nie określiliby tego w taki sposób. Ale my przecież do normalnych nie należymy. I nie wiem, czy to do końca nasza wina. Ukształtowała nas przeszłość, na którą nie mieliśmy wpływu. Niektórzy twierdzą, że to, co było, nie rzutuje na to, co jest. Że przeszłość cię nie definiuje, a jedynie przygotowuje na przyszłość. Że jest drogowskazem, a nie samą drogą. Bzdura. To fundament, na którym stoimy. Bez niego cała nasza konstrukcja chwieje się w posadach i w końcu runie. Jeśli potrafisz go wzmocnić, masz kontrolę nad teraźniejszością. Jeśli nie, wszystko się sypie.

W trakcie lektury po raz kolejny dotarło do mnie, że tempo pisarskie Mroza jest raczej zaletą, niż wadą (chociaż mój portfel twierdzi inaczej). Pozwala mu to na tworzenie historii, która może mocno korzystać z bieżących wydarzeń - zamieszanie w TK, zmiany na szczytach władzy, a nawet chwilowe zjawiska popkulturowe. 

_______
Polecam!

Panna Jagiellonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz