Marlon James, Księga nocnych kobiet

piątek, 20 października 2017

Przełom XVIII i XIX wieku - Jamajka. Anglicy po podbiciu Jamajki uczynili z jej mieszkańców swoich niewolników, a na ich ziemiach powstały plantacje cukru. Historia przypominała mi dwie książki: Dom służących i Służące oraz film Django. Lubię bardzo takie historie. Czy tę również polubiłam?

Złe uczucia to kraina, do której żadnej kobiecie nieśpieszno. Chwytają więc każde dobre, z którejkolwiek strony by nadeszły. / str. 279
Główną bohaterką tej historii jest Lilit. Mulatka, córka niewolnicy i Jacka Wilkinsa - nadzorcy. 
Dziewczyna od samego początku nie zaskarbiła sobie mojej sympatii - dlaczego? Ponieważ była strasznie nadęta i uważała, że wszystko jej się należy mimo, iż doskonale wiedziała, że jako mulatce nic jej się nie należy.
Żeby było jasne - jestem przeciwniczką rasizmu, niewolnictwa i wszelkiego pozbawiania praw innych ras. Czarny, biały, żółty - wszyscy jesteśmy ludźmi.
Dzieciak nabiera lat, potem go zabijają, ale dla białych to jeszcze wspanialsze. Nie dziwne, że mają z tego tyle radości i wesela, bo nikt tak nie lubi zabijania dla uciechy jak backra. / str. 167
Lilit miała zgoła odmienne zdanie, mając jako nieliczna piękne i zarazem przerażające zielone oczy, uważała się za lepszą od innych murzynek, z którymi współpracowała w kuchni. Wiadomo, że żadna z nich nigdy nie chciała być smagana batem ani gwałcona, ale Lilit miała dziwne podejście, że jej po prostu coś takiego nie może się przytrafić.
Słuchając opowieści o czarnoskórej niewolnicy, która uwiodła Pana i żyła jak biała kobieta, zapragnęła dla siebie takiego samego życia. Uwydatniała pod suknią swoje dorodne, młode piersi i próbowała uwieść młodego Humphreya, ten jednak nie jest nią zainteresowany, a dodatkowo jej zaloty przerywa pojawienie się na plantacji młodej Kreolki zainteresowanej zamążpójściem.
U czarnucha nie ma nic czarniejszego jak blizna po bacie dozorcy/ str. 36

W końcu nastaje dzień, w którym Lilit robi o jedno potknięcie za dużo i dosięga ją "ręka sprawiedliwości". Humphrey, który według mnie miał wielkie problemy psychiczne, podczas balu noworocznego wybucha wściekłością, gdy Lilit spada taca na podłogę tłukąc znajdujące się na niej naczynia. Oczywiście - to, że wpadła na nią zupełnie inna osoba nie miało żadnego znaczenia - powinna być zwinna jak kot i manewrować między gośćmi niezauważana. Na publicznym pobiciu przez właściciela plantacji się nie kończy, dziewczyna zostaje zabrana z domu i ma dostać zasłużoną karę.

To wydarzenie zmieniło ją - owszem, dalej chodziła nieszczęśliwa i nadąsana bo uważała, że więcej jej się należy od życia, w końcu była w połowie biała! - ale dotarło do niej, że nie jest nietykalna jak dotychczas. 
Tymczasem na plantacji grupa kobiet - sióstr Lilit, planuje rewolucję, zamach na właścicieli i walkę o wolność. Wciągają w swój plan Lilit, która prawdę mówiąc nawet słowem nie zająknęła się, czy chce czy nie. Chociaż, czy to miało znaczenie, gdy wszyscy wiedzieli, że Lilit również ma na rękach czyjąś krew i w każdej chwili mogli na nią donieść?
Każda czarnucha może w tajemnicy stać się czarną kobietą. Dlatego mamy czarną skórę, coby w nocy znikać i przemieniać się w duchy. Kiedy skóra znika jesteśmy tym, kim chcemy być. Stajemy się tym, kim jesteśmy. / str. 473-474
Jakiś czas po wydarzeniach w domu, a także po krótkim pobycie Lilit w Coulibre, jeden z nadzorców - Robert Quinn, który zawsze bronił 'cnoty' niewolnicy, chce aby z nim zamieszkała. Szybko okazuje się, że nie chodzi mu tylko o gotowanie i sprzątanie, ale o... związek. 
Quinn zakochuje się w Lilit, a nawet i ona mimo początkowego strachu zaczyna troszczyć się z sympatii o Quinna. 
I wtedy nadchodzi rewolucja.
Jedyna pewna rzecz w życiu czarnucha to, że nie ma nic pewnego. / str. 93
Nasza bohaterka staje przed trudnym wyborem - serce czy rozum? Biali czy czarni? Po której stronie się opowiedzieć?

Opowieść niesamowita, poruszająca i pełna niesmacznych momentów, które niewątpliwie jednak dodają jej swoistego uroku. Napisana językiem niezwykłym - prostym i wulgarnym. Innymi słowy - prawdziwym. Bez upiększania dialogów. 
Bohaterowie - genialni. Zarówno massa Humphrey jak i jego matka byli ludźmi niespełna rozumu, przepełnionymi sprzecznymi uczuciami i zachowaniami. Isobel Roget była czarną kobietą w białej skórze - czasem nawet czarniejszą niż jej służące. Homer - liderka niewolników, niby taka najmądrzejsza, najrozsądniejsza i sypiąca złotymi radami z rękawa, a ostatecznie bezwzględna i żądna zemsty... matka. 
Jej przeciwieństwem był Robert Quinn - pozornie bezwzględny i brutalny nadzorca niewolników okazał się czułym kochankiem.
I w końcu Lilit - młoda kobieta, pełna gniewu i żalu do siebie i całego świata, pragnąca wolności, miłości.. normalności. Kobieta, która przez większą część powieści jawi nam się jako niewyznająca żadnych wartości istota. 

Księga nocnych kobiet to moje pierwsze spotkanie z autorem, które oceniam bardzo bardzo pozytywnie! A samą powieść stawiam na półce tuż obok dzieł Yanagihary.
Prawda jest taka: boją się negrów. Boją się silnego ramienia, co łapie w garść trzy łodygi trzciny naraz i jednym cięciem przekrawa na pół. Boją się palców, cod  zupy prószą czymś, co to raz może być pieprz, innym razem trucizna. Boją się, że dłoń, co skręci kark kurczakowi, może skręcić kark i białej damie. Boją się, że to, co między udami negra, rozpruje białą kobietę i zostawi ją z moruskiem, a to dla niej rujnacja. / str. 288


Za egzemplarz serdecznie dziękuję



Panna Jagiellonka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz